Kiedy już zorientowałam się, że książka ,,Rzeki Londynu" spodobała mi się to nie miałam wyjścia i musiałam sięgnąć po część drugą. I tak znowu znalazłam się w Londynie wraz z Peterem Grantem, zobaczyłam kolejnego trupa oraz uczestniczyłam w wyjątkowym śledztwie? Czemu ono było wyjątkowe? Gdyż nie brakuje w nim udziału magii. Tak też z powrotem znalazłam się w świecie, w którym śmierć ludzi może mieć związek z czymś magicznym.
Podczas czytania pierwszej części miałam problem z wciągnięciem się w historie. Przy okazji ,,Księżyca nad Soho" taka przeszkoda się nie pojawiła. Jednak myślę, że jest to już bardziej moja zasługa, gdyż poprzednio zdążyłam się przyzwyczaić do dosyć specyficznego pisania książki przez pana Aaronovitcha i wiedziała co mogę oczekiwać w przypadku tego tomu. W każdym razie, i tak dalej nieco denerwowało mnie gdy zaczynał się jakiś fragment opisujący położenie ulic, czy podobnych, mało ważnych rzeczy.
Jednak nic nie zmieni faktu, iż książka ,,Księżyc na Soho" mi się spodobała i przyjemnie spędziłam z nią czas. Może akcja nie rwała do przodu jak szalona, lecz jak na połączenie kryminału z fantastyką wyszło dosyć ciekawie, które, jak myślę, spodoba się niejednej osobie. Mimo wszystko ,,Księżyc nad Soho" uważam za książkę odrobinę gorszą od swojej poprzedniczki. Książka ,,Rzeki Londynu" bardziej przypadła mi do gustu, historia w niej opisana bardziej mnie zainteresowała. Mam nadzieję, że kolejna część przebije te dwie.