Gdy zobaczyłam zapowiedź książki ,,Coś do stracenia" od razu stwierdziłam, że będę musiała przeczytać tę książkę. Nie zwracając uwagi na kilka negatywnych opinii tej pozycji, jakie pojawiły się w sieci, spełniłam swój zamiar. Teraz, kiedy książka jest już za mną, mogę powiedzieć, że ani trochę nie żałuję swoich czynów, gdyż po prostu ,,Coś do stracenia" bardzo mi się spodobała.
Moim zdaniem Bliss i Garrick to przekomiczna para. Od początku wywoływali na mojej twarzy uśmiech. Wydarzenia, które doprowadziły do ich spotkania można nazwać codziennymi, jak i też niespotykanymi, lecz nie chcę w tym momencie za dużo wam zdradzać z fabuły. Ich pierwsze spotkanie nie było nudne, a najbardziej komiczne było zakończenie pierwszego dnia znajomości. Czytając losy tej dwójki bohaterów nie potrafiłam opanować uśmiechu, a czasami nawet śmiechu. Jak każda para, tak i ta, miała swoje dramaty, problemy, lecz jakoś sobie z nimi poradzili.
,, Coś do stracenia" to idealna książka na jeden wieczór. Więcej czasu nie da się jej czytać, gdyż jak rozpocznie się już zapoznawanie się z bohaterami, tak i też chce się poznać ich dalsze życie. Zakończenie jest trochę przewidywalne, ponieważ każdy może się domyślić, że taka książka kończy się happy endem, lecz to ani trochę nie przeszkadza, by to zakończenie przeczytać i rozpływać się na szczęściem Bliss i Garricka. Książka ,,Coś do stracenia" mi się bardzo spodobała i mogę z czystym sercem polecić każdemu, kto ma ochotę przeczytać lekką, zabawną książkę na jeden wieczór.