Wydawnictwo Egmont we wrześniu wydało dwie książki należące do serii wydawniczej ,,Romantyczna". Jedną z nich już przeczytałam i byłam nią zachwycona. Przyszła teraz kolej na drugą - ,,Błękitny zamek". Kiedy miałam książkę w rękach i przeczytałam opis, zanim zaczęłam czytać zawartość książki, przeszedł mnie dreszcz niepokoju, że w tej książce za wiele się nie będzie działo. Spodziewałam się, że będzie to przyjemna lektura na odpoczynek, lecz za bardzo mną nie poruszy. Jakże się myliła w tamtym momencie.
Bardzo szybko polubiłam główną bohaterkę. Taka szara myszka, a jakie ciekawe opinie miała na temat swojej rodziny. Kiedy dowiedziała się o swojej chorobie zmieniła się. Ale jak? Co ona zaczęła wyrabiać? Czytanie o Valancy mnie wtedy tak wciągnęło, że nie potrafiłam się oderwać od tej książki. Przeze mnie przelewały się emocje. Najczęściej był to śmiech, którego nie potrafiłam opanować, ta kobieta potrafi utrzeć nosa swoim bliskim. Jednak bywały także momenty refleksji, zadumy, współczucie wywołane smutkiem bohaterki.
Oprócz doskonałej bohaterki i historii zakochałam się także w języku. Dzięki niemu książka staje się czytelniczą ucztą. Od początku stawiałam różne hipotezy na temat zakończenia, lecz z czasem się one zmieniały. Samo zakończenie nie wywarło na mnie zaskoczenia, lecz nie sprawiło, że książce można przepisać jakąś wadę. Byłam i nadal jestem tak oczarowana tą historią, że już za nią tęsknie. W tej pozycji spodobało mi się także wydanie, które idealnie oddaje klimat książki. Takie romantyczne i subtelne, na które z przyjemnością się patrzy podczas chwilowych przerw w czytaniu. Jak najbardziej polecam sięgnięcie po książkę ,,Błękitny zamek"!!