Serię ,,Błękitnokrwiści" darzę pewnym sentymentalnym uczuciem. Kiedy to zakupiłam pierwszą część tego cyklu bardzo mi się ona spodobała i z wielkim pragnieniem poznania dalszych losów czekałam na kolejną część. Takim też sposobem zaczęła się moja mania na punkcie kupowania książek, która sprawia mi radochę z każdym nowym zakupem, dla moich rodziców trochę mniejszą, lecz dla mnie ogromną. Jednak nadszedł czas przeczytania już ostatniej części - ,,Bramy Raju".
Z wielkim utęsknieniem za głównymi bohaterami zaczęłam czytać książkę ,,Bramy Raju". Z wielką radością powitałam Sky, Bliss oraz Mimi, które to niezmiennie są naszymi głównymi narratorkami. Lubię to uczucie, kiedy kończy mi się jeden rozdział, czyli fragment z życia jednej z dziewczyn i nie mogę się doczekać, kiedy do nie powrócę, a tu czytam kolejny rozdział i teraz nie mogę się doczekać przygód kolejnej z bohaterek. I tak naokoło. Pętla, która napędzała mnie do czytania i zaciekawiała wydarzeniami.
Wydarzenia jak zawsze mnie zaciekawiły i zaskoczyły. W wielu momentach czułam niepewność dotyczące tego jak potoczą się wydarzenia, lecz ostateczne poznanianie rozwiązań bardzo mnie usatysfakcjonowało. Zakończenie książki, a konkretnie życie bohaterów trzy lata później, trochę było przewidywalne, lecz dotyczące Oliviera bardzo mnie zaskoczyło. Żałuję, że to już koniec, lecz cieszę się, że miałam okazję zapoznać się z tą serią.
Żałuję tylko jednej rzeczy, a mianowicie tego, że pozwoliłam na to, że książka mnie tak wciągnęła, że przeczytałam ją w niecałe cztery godziny. Nie mogę się pogodzić z tym, że pożegnanie się z tą serią zajęło mi tak mało czasu. Książkę jak najbardziej polecam!!