Od pewnego czasu byłam bardzo ciekawa książki ,,Ostatni Smokobójca". Czytałam o niej dużo pozytywnych słów, które sprawiły w końcu, że się zabrałam za jej czytanie. Muszę przyznać, że spodziewałam się, że będzie trochę lepsza. Może nie lepsza, lecz zabawniejsza. Zapowiadano humor à la Pratchett, lecz ja go jakoś nie znalazłam. Nic mnie w niej nie rozśmieszyło. Strasznie tego żałuję, lecz na szczęście cała historia okazała się być dla mnie ciekawą.
Historia jest ciekawa. Bo jak smoki, magia, smokobójcy, stwory, prastara przepowiednia, pakty, królowie mogą być nieciekawi? A do tego to wszystko znajdziemy obok telewizji, komputerów, telefonów, samochodów, czyli XXI wieku. Dla mnie ten pomysł bardzo przypadł do gustu i z wielką chęcią zaznajamiałam się z każdym szczegółem dotyczącym owego świata. Trochę pokręconego, lecz magicznego i na pewno wciągającego czytelnika w swą rzeczywistość. Nie mogłabym też nie wspomnieć o grafice książki, która jest cudowna. Bardzo spodobały mi się rysunki odzwierciedlające niektóre sceny, polubiłam się zatrzymywać na nich i dokładniej się im przyglądać.
Książka ,,Ostatni Smokobójca" zawiera naprawdę ciekawą historię, która żywo mnie zainteresowała. Czyta ją się bardzo szybko, a to dzięki lekkiemu stylowi i łatwemu do odbioru językowi, który bez problemu zrozumiałby młodszy czytacz. W tej pozycji zdziwiła mnie tylko jedna rzecz, a mianowicie to, że należy ona do serii ,,Kroniki Jennifer Strange". Czytając jej zakończenie miałam wrażenie jakby był to koniec przygód Smokobójczyni. Z tego powodu jestem ciekawa co też autor wymyślił na pozostałe części cyklu.