Jacqueline nie tak dawna rozstała się z chłopakiem, który stanowił jej świat przez ostanie trzy lata. Jednak pod namową przyjaciółki wybrała się na imprezę z okazji Halloween. Znudzona sytuacją wychodzi. Będąc koło swego samochodu napada na nią Buck. Z nieszczęśliwej sytuacji ratuje ją nieznajomy. Po tym wydarzeniu dziewczyna odnajduje chłopaka w wielu sytuacjach z życia codziennego. Ani jedno, ani drugie nie zdaje się być wobec siebie obojętne, a los łączy ich drogi nie jeden raz.
Książka ,,Tak blisko..." zaczyna się dość niewinnie. Chłopak ratuje dziewczynę przed napaścią na tle seksualnym. Między nimi zaczyna iskrzyć, rozwijać się uczucie. Czytelnik obserwuje ich ,,podchody" do siebie. Zdaje się być banalna historyjka, lecz dla mnie taka nie była. Podczas czytania przeze mnie przelała się gama uczuć: zaciekawienie, radość, strach, smutek, podziw, współczucie, szczęście i jeszcze kilka, których słowami nie da się wyrazić. Przepadłam. Zakochałam się w tej książce za to, że potrafi w tak różne strony targać uczuciami czytelnika.
Gdy wsiąknęłam w historię nie potrafiłam się od niej odkleić. Zaczynając czytać książkę wiedziałam, że może okazać się dobra, gdyż czytałam na jej temat już kilka dobrych słów, jednak nie spodziewałam się, że będzie wyśmienita i trudna do pozbycia się z myśli. Tak, więc tym sposobem przeczytałam ją za jednym podejściem, tym samym rezygnując z innych planów na ten wieczór i idąc spać dopiero po ostatniej stronie lektury.
Myślę, że gdybym miała do czytania przed kilkoma latami takie książki, jak ,,Tak blisko...", to nigdy nie przerzuciłabym się na czytania fantastyki. Dla mnie jest ona fenomenalna. Polecam!!